niedziela, 11 listopada 2012

Jak połączyć romantyczną wizję restauracji monarchii w Polsce z realizmem politycznym? Rzecz o wewnętrznych rozterkach Autora.


Na wstępie chciałbym przeprosić Czytelników za nieco nudny, długi tytuł. Ostatnimi czasy moja głowa przesiąknięta jest jednak nazwami publikacji sprzed dwóch, trzech, a nawet czterech stuleci i ja sam nie mogłem się powstrzymać, by do nich nie nawiązać.

Sam tytuł sugeruje również, że zajmować się będę w niniejszym wpisie także realizmem politycznym. Z góry jednak ostrzegam, że nie mam żadnego politycznego doświadczenia, więc nie wiem, co tak naprawdę jest ważne, aby zdobyć choćby namiastkę władzy w Polsce (złośliwi powiedzą - pieniądze) ani co można rzeczywiście zrobić będąc już u władzy. Znam jednak podstawowe jej kompetencje i postrzegam siebie jako uważnego obserwatora, co pozwoli mi opisać to, co uważam za realne.

Skąd wynikają rozterki, o których wspominam w temacie? Głównie z konfliktu pomiędzy marzycielskim, sentymentalnym właściwie z definicji romantyzmem, a trzeźwym politycznym realizmem, który powinien być głównym sposobem działania w polityce.

Przede wszystkim znów chciałbym wspomnieć o sytuacji rojalistów w Polsce, tym razem jednak pod nieco innym kątem. Należy mieć na uwadze kondycję polskiej prawicy, bo niewątpliwie z nią związany jest konserwatywny (a nawet kontrrewolucyjny) ruch monarchistyczny.

Obecnie mamy w Sejmie sześć klubów i dwóch posłów niezrzeszonych. Jeden z nich to poseł Jarosław Jagiełło, który w wyborach startował z listy Prawa i Sprawiedliwości, a drugi to poseł Ryszard Galla - przedstawiciel mniejszości niemieckiej. Ciężko jest w zasadzie umiejscowić polskie kluby parlamentarne na klasycznej osi Lewica - Centrum - Prawica, chociaż nieco łatwiej jest już korzystając z dodatkowych pojęć: centrolewica i centroprawica. W naszych warunkach można łatwo zauważyć jednak, że partie polityczne są światopoglądowo prawicowe (PiS, SP, częściowo PO, PSL), a gospodarczo lewicowe, co jest bardzo popularne, bo zadowala masy i przysparza poparcie wyborców.

Platforma Obywatelska posiada rozbudowane skrzydło konserwatywne z ministrem Gowinem na czele, a Prawo i Sprawiedliwość w ogóle jest konserwatywne. To znaczy prezes Kaczyński jest taki, a reszta musi się do niego jakoś dostosować. Sam PiS zresztą lubi się dzielić - najpierw wyodrębniło się PJN, jakiś czas temu SP. Podobna rzecz dotyczy Kongresu Nowej Prawicy, w którego sytuacji nie jestem mimo wszystko doskonale zorientowany, ale wiem, że członkowie KNP ostatnio znów się pokłócili i część z nich odeszła z partii.

Prawica lubi się więc dzielić, choć ma ogromny potencjał, bo i elektorat jest całkiem spory. Przejdę więc do zasadniczego pytania - gdzie jest miejsce dla rojalistów? Obecnie funkcjonują w Polsce dwie partie monarchistyczne: Polski Ruch Monarchistyczny oraz Unia Polskich Ugrupowań Monarchistycznych. Przywódcą tego pierwszego jest Leszek Wierzchowski, drugiego Aleksander Podolski. Obie uważają, że posiadają prawo do potwierdzania szlachectwa oraz nadawania nowych tytułów szlacheckich i arystokratycznych, obydwaj szefowie partii używają tytułu regenta. Kwestia ta z góry skazuje ów partie na pośmiewisko i pozostanie w wesołej rodzinie planktonu politycznego.

Pozostają zatem dwie możliwości: 1) utworzenie nowej partii politycznej; 2) dołączenie do jednej z już istniejących. Tutaj już lepiej zostać członkiem któregoś z ugrupowań już znajdujących się w Sejmie, aby docelowo zostać posłem czy członkiem władz samorządowych. Im więcej rojalistów w parlamencie tym lepiej - może oni sami w końcu założą jakiś monarchistyczny klub parlamentarny. Poza tym przy odpowiednich zdolnościach (i nie oszukujmy się - kontaktach) tak jest łatwiej.

Możliwości pierwszej nie będę teraz omawiał, bo nie wykluczam zrealizowania jej w ciągu kilku kolejnych lat. Właściwie to jestem w bardzo wczesnej jego fazie, która polega na gromadzeniu wokół siebie wartościowych monarchistów i propagowaniu idei rojalistycznych. Być może jest to temat na kolejny, osobny wpis na blogu.

Trzeba przede wszystkim pogodzić się z tym, że restauracja monarchii w Polsce jest wizją odległą, możliwą w perspektywie co najmniej kilkudziesięciu lat. Tutaj również istnieją co najmniej dwie drogi przywrócenia monarchii.

Pierwsza to ewolucjonizm (kontrewolucjonizm?), w ramach którego popularność i poparcie społeczne zdobywa chrześcijański konserwatyzm, którego zwieńczeniem byłaby idea monarchizmu i przywrócenie jej w Polsce do życia. Ta droga mogłaby zajmować 50, 100, 150 lat, a może i nigdy nie zakończyć się restauracją, jest to jak najbardziej możliwe i z tym także trzeba się pogodzić.

Drugi scenariusz jest bardziej dramatyczny. To upadek systemu demoliberalnego (choćby na skutek wszechobecnego i cyklicznie powtarzającego się kryzysu) i pobudzenie w Polsce żywiołu pragnącego kluczowych zmian. Słyszymy już przecież hasła nawołujące do przebudzenia Polski. Oczywiście były one idiotyczne, bo miały na celu tylko przywrócenie rządów Prawa i Sprawiedliwości, ale świadczy to jednak o tym, że Polacy nie zapomnieli jeszcze jak wymachiwać flagą i jak walczyć o zmianę ustroju.

Choć scenariusz drugi jest chyba nawet bardziej prawdopodobny od pierwszego, bo nie można przewidzieć ani trochę kiedy miałby nastąpić, to preferowałbym przywrócenie monarchii na drodze "kontrewolucji". Żywioły i rewolucje zawsze były ostatecznie bowiem złe w swoich skutkach, czego uczy nas historia (rewolucja francuska i terror jakobiński, powstania narodowe, nazizm jako skutek gwałtownego żywiołu).

Kwestia zaś tego, kto miałby objąć polski tron z oczywistych, także wynikających z poprzedniego zdania przyczyn nie podlega społecznej dyskusji. Krótko mówiąc - prawie nikt się tym interesuje, prawie nikogo to nie obchodzi.

Dlatego idea monarchizmu musi w Polsce dojrzeć, wyewoluować. Musi być także aktywnie promowana (także dzięki organizacjom monarchistycznym działającym w Polsce). Przede wszystkim wzmocniona zostać musi prawica, ponieważ jej wizerunek jest mocno nadszarpnięty, m.in. z powodu tzw "prawicy maszerującej" czy "prawicy smoleńskiej". Dobrze by się stało dla polskiej racji stanu, gdyby siły polityczne je reprezentujące zniknęły z życia publicznego lub odcięły się od swojej pseudopatriotycznej (w przypadku pierwszej) czy paranoicznej (w przypadku drugiej) przeszłości. Następnie wśród samej prawicy to konserwatyzm powinien wieść prym, ponieważ to bezpośrednio do niego odwołują się już idee monarchistyczne. To bardzo długa droga.

Samo zorganizowanie w Sejmie klubu monarchistycznego byłoby szalenie wielkim sukcesem, ale jeszcze nic by nie dawało. Trzeba przecież poważnie zmienić samą Konstytucję! Restauracja monarchii w Polsce wymagałaby więc jedności i dążeń rojalistycznych wśród większości posłów oraz przede wszystkim jedność i chęć restauracji wśród całego narodu. Tak poważna zmiana Konstytucji zgodnie z nią wymagałaby przeprowadzenia ogólnokrajowego referendum.

Z tego powodu moim zdaniem polski rojalista powinien zacząć od dialogu ze społeczeństwem i zachęcenia jak największej liczby osób do polubienia konserwatyzmu. Niekoniecznie katolickiego, ale ogólnie chrześcijańskiego. Monarchista powinien przede wszystkim działać wśród ludzi, a nie zamknąć się z garstką ludzi w kawiarni i nadać im wszystkim tytuły arystokratyczne i każdemu po folwarku na Wileńszczyźnie.

Z jednej strony rojalista musi być sentymentalny i mieć mimo wszystko gdzieś w pamięci "stare dobre czasy", a z drugiej znać doskonale swoje możliwości, perspektywy i zawsze wiedzieć, co ma być jego kolejnym krokiem. Nie może żyć w swoim zamkniętym świecie marzeń, choć nie może o nim zapomnieć. Polski monarchista nie może gardzić tłumem jak XIX-wieczni konserwatyści polscy. Musi z nim rozmawiać i jak dobry produkt musi się umieć sprzedać nie odchodząc przy tym od swoich ideałów.

1 komentarz:

  1. Monarchię trzeba propagować praktycznie, a nie ideologicznie. Musi być powszechnie zrozumiała dla społeczeństwa. Należy więc odrzucić kabaret (PRM, UPUM i inne pokrewne), jak i ugrupowania katolicko-narodowo-konserwatywne, które zajmują się i będą zajmowały jedynie ideologią, a nie rozważaniem o wszelkich możliwych sposobach wprowadzenia monarchii.

    OdpowiedzUsuń